Tak to już ze mną jest. Znikam bez ostrzeżenia na długo. Oczywiście piekłam, gotowałam, trochę pochłonęła mnie praca, trochę nowe przedszkole chłopaków, zorganizowanie się na nowo i po prostu zmęczenie. “Ogarniam się” już. Wracam.
Czy macie dania, które chcielibyście zjeść jako ostatnie w życiu? W tej chwili na mojej liście jest tajskie curry i creme brulle 🙂 Uważam, że nie ma lepszego deseru. Najlepszy klasyczny, z wanilią, z cudowną skorupką. Ale…u Małgosi Minty zobaczyłam tartę z dynią i… musiałam sama taką zrobić sama.
Dyniowy creme brulee
300g dyni
5 żółtek
100g cukru
250ml śmietany kremówki
laska wanilii/pasta z wanilli
dodatkowo: brązowy cukier
Dynię obrać, pokroić w kostkę, ugotować w małej ilości wody, aż do miękkości. Odcedzić. Przyznaję, że nie chciało mi się blendować i rozgniotłam dynię widelcem. Dodałam cukier i odparowałam dynię z wody na patelni. Został mi słodki mus dyniowy. Ugotować śmietanę z wanilią. Żółtka utrzeć na gładką masę, ale nie napowietrzać ich za bardzo. Dodać do żółtek dynię i wystudzoną śmietanę – łyżka po łyżce. Wymieszać dokładnie. Krem wlać do foremek i piec w nagrzanym do 100 stopni piekarniku i piec przez około 40 minut. Przed podaniem posypać brązowym cukrem i przypalić cukier palnikiem lub wstawić na chwilę pod grill w piekarniku. To naprawdę dobry pomysł jeśli nie masz palnika, musisz tylko pilnować kremu.