Curry mogłabym jeść codziennie. No dobrze, na zmianę z pad thai 😉 A żeby było zabawniej, ja nigdy nie byłam w krajach azjatyckich, więc mogę się najwyżej posiłkować przepisami z warsztatów czy ksiażek. I uwierzyć, że tak, to jest ten smak.

Mam dzisiaj dla Was 3 przepisy na to danie.

Wersja pro – sami musicie przygotować pastę, może być to utrudnione, bo składników jest dużo i niekoniecznie będziecie mieli szansę otrzymać je od ręki. Jest to przepis na pastę z książki Moniki i Jana z La Ruiny i Raju.

Wersja dla średniozaawansowanych – to przepis z warsztatów, które prowadził Satnam w SPOT. w Poznaniu. Wciąż musicie mieć kilka ważnych składników, ale nie powinno być z nimi większego problemu.

Wersja łatwa – kupujecie po prostu gotową pastę. Nadal jest dobrze, bo chodzi przecież o przyjemność jedzenia.

Tajskie curry

wersja pro – czerwona pasta curry – książka „Chamski ryż” Monika i Jan Pawlak

suszone tajskie chilli 20g

czosnek 5 ząbków

szalotka 2 sztuki

galangal 20g

trawa cytrynowa 50g

liście lemonki kafir 8 sztuk

pasta krewetkowa 2 łyżeczki

kumin 3 łyżeczki

kolendra 2 łyżeczki

biały pieprz 2 łyżeczki

sól 2 łyżeczki

Kumin, kolendrę i biały pieprz zmiel w młynku lub rozetrzyj w moździerzu. Suszone chilli zalej wrzącą wodą i odstaw na 20 minut po czym odsącz. Następnie rozetrzyj w moździerzu z dodatkiem soli. Posiekaj galangal i trawę cytrynową. Dodaj po kolei wszystkie składniki. Rozcieraj, aż uzyskasz niemal gładką pastę. Można użyć blendera, a żeby ułatwić sobie pracę możesz użyć oleju. Przechowuj pastę, przykrytą warstwą oleju w lodówce, w szczelnie zamkniętym pojemniku. Mimo, że mieszkamy w niedużej miejscowości, mamy tutaj sklep, w którym bez problemu można wszystko dostać. Mimo, że sklep jest wielkości przedziału w pociagu 😉 Taka pasta wystarcza na bardzi długi czas. Dodaję ją do zup, albo, żeby podkręcić sos. Dzisiaj podsmażyłam na oleju cebulę, warzywa (słodkie ziemniaki, cukinię, małą kukurydzę, kalafiora, brukselkę), dodałam pastę i kurkumę. Ilość pasty zależy od Was. Jest dość intensywna więc niewielka ilość będzie ok. Przez chwilę smażyłam, a potem zalałam mleczkiem kokosowym – 1l i gotowałam, aż do miekkości. Podałam z dużą ilością kolendry i dymki.

Wersja dla średniozaawansowanych – Satnam SPOT.

6 ząbków czosnku, drobno posiekanych

3małe świeże czerwone papryczki chili drobno posiekane

2 łyżki świeżej trawy cytrynowej, drobno posiekanej

20 g świeżego imbiru, drobnoposiekanego

20 g świeżej kurkumy, drobno posiekane

2 szklanki mleczka kokosowego (500 ml)

4 cukinie (480 g) grubo posiekane (krążki ok.1cm grube)

1bakłażan,grubo posiekany (2x2cm)

200 g kwiatów kalafiora

100g fasoli szparagowej (może być mrożona)

100 g kolb młodej kukurydzy

łyżki sosu sojowego

2 łyżki soku z limonki

1/3 szklanki świeżej bazylii, grubo posiekanej

2 świeże liście lemonki kafir, drobno posiekane

¼ szklanki świeżej mięty

1 czerwona papryka, grubo posiekana (2x2cm)

3 łyżki oleju

Podgrzej olej w głębokiej patelni i dodaj pięć pierwszych składników, smaż tak długo aż aromat będziewyraźny. Dodaj 100 ml mleczka kokosowego, smaż na dużym ogniu, aż sos zgęstnieje. Zdejmij z ognia, ostudź trochę, blenderem zmiksuj wszystko na gładką pastę. Dodaj resztę mleczka kokosowego, doprowadź do wrzenia. Dodaj wszystkie warzywa, liście lemonki, doprowadź do wrzenia. Zmniejsz płomień i gotuj bez przykryciaok.10min, aż warzywa będą miękkie. Dolej sos sojowy i sok z limonki, wsyp bazylię. Udekoruj świeżą miętą.

Wersja łatwa

gotowa pasta zielona, żółta, czerwona – wszystko zależy od Was

My jemy curry zawsze z ryżem basmati. I ja nigdy nie mam dość 🙂 Każda wersja będzie dobra, bo najważniejsza jest przyjemość gotowania. Miłego wieczoru Wam wszystkim!

Dodaj komentarz