Zdecydowanie naleśniki to jedno z naszych ulubionych dań. Nie ma tygodnia, żebym ich nie robiła dla moich dzieci. Pamiętam jak babcia uczyła mnie je robić. Poznałam wtedy „konsystencję ciasta naleśnikowego”. No dobrze, tak przynajmniej mi się wtedy wydawało. Ciasto robiłam zawsze „na oko” z czasem zrozumiałam, że proporcja ma znaczenie. W ubiegłym roku podczas pobytu w Paryżu w piekarniach i na ulicach zachwycałam się super cienkimi crepes. Patrzyłam na ręce ulicznym punktom, w których robiono naleśniki. Ich ciasto było bardzo płynne.
Przyznaję jestem szczęśliwą posiadaczką naleśnikarki. Najprostszej, jednej z tańszych. Ma już kilka lat i służy mi naprawdę wiernie. Uwierzcie mi, że zabieram ją na każdy wakacyjny wyjazd autem. Naleśniki robione na niej są naprawdę bardzo cienkie jak delikatne koronki. Mój ulubiony przepis na naleśniki pochodzi z książki Michel Roux, Jajka.
Naleśniki
12-18 sztuk
125g mąki
15g drobnego cukru
Szczypta soli
2 jajka
325ml mleka
100ml śmietany kremówki
Laska wanilii/esencja waniliowa/skórka cytrynowa/skórka pomarańczowa – cokolwiek chcecie
20g topionego masła do smażenia (chociaż ja dokładam do ciasta i na naleśnikarce smażę już bez tłuszczu)
Mąkę, cukier i sól wsypujemy do miski. Dodajemy jajka, dobrze mieszamy składniki trzepaczką, dolewając 100ml mleka. Ciągle mieszając dolewamy stopniowo resztę mleka i śmietanę. Odstawiamy ciasto w ciepłe miejsce na mniej więcej godzinę. Przed smażeniem dodajemy wybrany dodatek. Smażymy na patelni posmarowanej odrobiną masła. Ciasto powinno utworzyć cienką warstwę. Smażyć z obu stron. Często przypomina koronkę, ma dziurki. Podawać posypane cukrem pudrem lub z owocami.